...bo ciemny jestem. W "Żyje się tylko dwa razy" Blofeld ma szramę na pół twarzy, spotyka się oko w oko z Bondem, zresztą widzi jego twarz na pewno nie pierwszy raz. W "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" Blofeld nie ma szramy, widzi Bonda udającego genealoga i nie rozpoznaje go?
Też tego nigdy nie kumałem, tutaj chodzi o złą kolejność powstawanych filmów. Na pewno bezpośrednią kontynuacją 'W tajnej służbie...' jest 'Tylko dla twoich oczu' gdzie Bloefeld jest na wózku inwalidzkim (i chyba w tym filmie jest koniec tej postaci :-))
Bezpośrednią kontynuacją są raczej "Diamenty są wieczne", gdzie Blofeld znowu zmienia postać (gra go Dikko Henderson z "Żyje się tylko dwa razy", Charles Gray), choć są teorie, że ten film powinno się oglądać przed "OHMSS". Co do kolejności ekranizowania filmów - racja, "OHMSS" to była wcześniejsza powieść niż "Żyje się..." i to właśnie w niej Bond i Blofeld spotkali się po raz pierwszy.
Z Blofeldem jest o tyle skomplikowana sprawa, że twórcy stracili prawa do nazwiska i organizacji SPECTRE (m.in. dlatego Blofeld nie mógł powrócić w "Szpiegu, który mnie kochał") i choć wrzucony do komina łysol z "Tylko..." wygląda jak on to jednak nigdzie nie jest wymieniany w napisach, a dodatkowo została usunięta kwestia, w której mówi 007, że "minęło dziesięć lat od naszego ostatniego spotkania" (w "Diamentach"). Co więcej, cała sekwencja początkowa z "Tylko..." miała się okazać... snem Bonda, w którym widzi on swoją śmierć z ręki człowieka, który doprowadził do zabicia jego żony.