Proponuję wszystkim krytykującym aktora i samą produkcję najpierw sięgnąć po książkę Fleminga, potem obejrzeć i dopiero brać się za wypowiadanie w temacie. Jak dla mnie film jest świetny, także gra aktorska - niektórych pewnie oburza, że Bond postanawia się ożenić i odejśc ze sł€zby i stąd taka krytyka Lazenby? Dla mnie BOMBA
Film, tak jak każde dzieło artystyczne, musi bronić się sam, bez żadnego supportu w postaci książki czy czegokolwiek innego
Jak dla mnie (a strasznie lubię serię o 007) to jeden z niewielu przypadków, gdzie film bije książkę na głowę. I nie mówię nawet o konkretnej ze wszystkich, Fleming jak dla mnie ma okropny styl, czytam go bez żadnej przyjemności. Nie ma tzw. lekkości pióra...
A co ma tutaj do rzeczy powieść Fleminga? Film i książka stanowią osobne dzieła i powinno się je oceniać oddzielnie.Książka nie powinna wpływać na ocenę filmu i odwrotnie.
A co do filmu to moim zdaniem jeden z lepszych Bondów.Ma klimat,dobrą fabułę,świetną muzykę,humor na dobrym poziomie i jest interesujący.No i Lazenby nie wypadł źle.
Ciężko uciec od porównań, nawet podświadomie. ;) Zgadzam się, że to osobne dzieła i ocena jednego nie powinna wpływać na ocenę drugiego, ale po prostu czasem można dojść w ten sposób do ciekawych wniosków. Zobaczyć dwie interpretacje tego samego tematu, porównać ze swoimi wyobrażeniami (podczas czytania). W niektórych przypadkach jest to bardzo odkrywcze (dla mnie np. Postrzyżyny). :)
Zgadzam się,że jeśli czytało się książkę,to trudno do końca oglądając film do książki się nie odwoływać.Mimo to jestem jednak zdania,że książka nie powinna mieć wpływu na ocenę filmu.Ja zresztą parę razy łapałem się na tym,że oceniałem gorzej film tylko dlatego,że w porównaniu z książką wypadał gorzej.Teraz już tego nie robię.
Co do porównywania interpretacji tego samego tematu zgadzam się z Tobą.Też lubię obejrzeć kilka ekranizacji jednego dzieła i potem je ocenić.Kiedyś w tym celu obejrzałem kilka wersji Hamleta.