...ale jest niestety "tylko" dobry, a to ze względu na udziwnione sceny walk i ucieczek. Dla mnie są stanowczo przesadzone i, hmm, bajkowe, nawet jak na Bonda. Poza tym rewelacja!
O właśnie rzecz, o której dopiero przypomniał mi ten post.
Otóż wszyscy(lub prawie wszyscy:)) zwracają uwagę na fatalnego Lazenby'ego w głównej roli ale zapomina się o fatalnym montażu scen walki. Szczególnie pierwsza bijatyka na plaży pozostawia wrażenie sztuczności i przekombinowania. Nie jestem ekspertem od montażu, ale chyba większość zauważyła ten dziwny montaż, który nie powtórzył się w żadnym innym filmie serii. Nie wiem czym podyktowane było zastosowanie w OHMSS tego triku.
Przychodzi mi tylko do głowy, że Lazenby nie potrafił nawet uderzyć pięścią albo przynajmniej udawać...